5. Kodaczkowe refleksje
10/24/20252 min read


Ponad rok temu kupiłam sobie kodaczka.
Takiego super easy w obsłudze, tak zwany point and shoot - nic nie muszę w nim ustawiać, ma jeden przycisk. Używanie go poza ogromną radochą i zajawą, dało mi kilka przemyśleń oraz wniosło coś świeżego do moich ostatnich prac i tym chcę się dzisiaj z Wami podzielić.
Po pierwsze - w nawiązaniu - utknęło mi w głowie słowo, które usłyszałam w wywiadzie @pieczkopietras dla Fotoformy dawno temu. O tym, że ich fotografia jest wrażeniowa. I o rety, WRAŻENIOWA, to jest dokładnie to słowo. Przyczepiło się do mnie i już zostało.
Nie jarały mnie nigdy poprawności, techniczne aspekty fotografowania. Oczywiście jest mnóstwo zasad, które w swojej pracy sobie wyznaczyłam za ważne i się ich trzymam, natomiast to co w tej dziedzinie zawsze mnie pociągało to taka uwieczniona ulotność.
Zdjęcia analogowe - lubiłam je za ich niepoprawności: czyjaś ręka w kadrze, poruszenie, prześwietlenie, coś co dzisiaj mogłabym łatwo z fotografii usunąć lub poprawić. Dla mnie te czynniki powodują, że to zdjęcie zyskuje na autentyczności, że jest taką żywą klatką wyjętą z życia, nieprzestylizowaną. I to jest efekt, który mi osobiście daje satysfakcję, zwłaszcza gdy myślę o dzisiejszym świecie gdzie jesteśmy otoczeni głównie idealnymi kadrami.
Kodaczek przypomniał mi również o tym dlaczego ja w ogóle wykonuję zdjęcia. O tym że robię je bardziej dla siebie z przyszłości niż z teraźniejszości. W ten sposób pokazuję co było w tej chwili dla mnie ważne albo interesujące. To przypomnienie kim byłam gdy to zdjęcie powstało, jak wyglądała moja codzienność, a nawet - co czułam.
No więc.. po wystrzelaniu kilku rolek kliszy, postanowiłam iść za głosem serca i przenieść te swoje spostrzeżenia do pracy na ślubach. Baby steps. Dałam sobie więcej przestrzeni na eksperymenty, zarówno podczas reportażu jak i później przy obróbce. Dziś mogę napisać, że z całych reportaży to właśnie te zdjęcia są moimi ulubionymi.
No i na koniec, ostatnia rzecz o której analog mi przypomniał to: radości z otrzymania zdjęć.
Od lat wysyłam galerię ze zdjęciami z eventów, z sesji zdjęciowych. To już stało się moją pracą, punktem na mojej liście do zrobienia. Analog odświeżył mi tą ekscytację, która mnie zalewała w momencie gdy dostawałam maila z dostępem do wywołanych zdjęć. A wszystko co pozwala mi być bliżej tej drugiej strony - odbiorcy wykonanych przeze mnie zdjęć, zdecydowanie wzbogaca efekt końcowy.
Na koniec mam dla Was kilka takich zdjęć i to tyle na dziś.
Jeżeli nadal tu jesteś - dziękuję za uwagę. 💕












































